Towarzysz
(Mt 16, 21-27)
Można sobie wyobrazić zdumienie i niedowierzanie, jakie powstało w sercach i umysłach uczniów Jezusa, kiedy usłyszeli od Niego: że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. O tym, jak dalece wszystko stanęło im na głowie, najlepiej świadczą słowa Piotra, który w swej spontaniczności wziął Mistrza na bok i z wyrzutem stwierdził: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie.
Z wielką ostrością uzewnętrznił się konflikt między tym, co było planem kochającego Boga Ojca, który jest gotów ratować człowieka, nawet za cenę wydania swojego Jednorodzonego Syna na śmierć, a planami Apostołów. Zwracając uwagę na ten konflikt, papież senior, Benedykt XVI zachęca do refleksji nad jego trwaniem w naszych relacjach z Panem Bogiem. Polega to na tym, że z Bogiem nawet się nie dyskutuje, tylko po prostu zostawia się Go na boku z całym Jego planem miłości.
Lecz On (Jezus) odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku". Trudno sobie wyobrazić ostrzejsze słowa w ustach Jezusa. Łatwo zaś sobie wyobrazić, jak bardzo musiały dotknąć Piotra. Są jednak pewne trudne prawdy, które trzeba powiedzieć, bo tak każe miłość, a nie da się tego uczynić, nie zadając drugiej osobie bólu. A sprawa dotyczy rzeczy najważniejszej. Można myśleć po Bożemu lub po ludzku. W całej Biblii jest nieustanne napięcie między tym, co Boskie, a tym, co ludzkie. To, co ludzkie podsuwa szatan i tu nie ma miejsca na Boga, na Miłość, jest zaś miejsce na korzyść.
Po „spionizowaniu” Piotra Jezus zwraca się do wszystkich, którzy chcą być Jego uczniami, zwraca się więc i do nas: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie (dosł. wyprze siebie), niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (dosł. towarzyszy Mi). Krzyż to nic innego tylko logika Bożej miłości w ludzkich realiach tego świata. Cena takiej decyzji jest duża, niebezpieczeństwo utraty życia ogromne, lecz zysk w towarzystwie Jezusa, jeszcze większy: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Dotyczy to życia ludzkiego ciała, z natury przemijającego, które w uczestniczeniu w zmartwychwstaniu Jezusa otrzymuje nową perspektywę. My już o tym wiemy, dla uczniów był to jeszcze „kosmos”.
Dalej Jezus sugeruje, gdzie znajdują się prawdziwe wartości człowieka: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? W misji człowieka czynienia sobie ziemi poddaną, Jezus, jak zresztą sam daje temu przykład, domaga się stanowczo od swoich uczniów, fundamentalnego porządku. Nie możesz duszą zapłacić za bogactwo. Stawiając takie wymaganie, Mistrz wie, że uczniów wystawia w brutalnym i chciwym świecie na nie lada próbę. Na dodatek, na tym świecie uczniowie, podobnie jak Jezus, nie mają co liczyć na sprawiedliwość. Dlatego tak ważne jest Jego zapewnienie: Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania.
Spuszczony po przysłowiowej brzytwie Piotr, nie pogniewał się na Jezusa. Wyciągnął wnioski i dalej był Jego wiernym towarzyszem. Niewątpliwie, dobrze na tym wyszedł. Wielu się gniewa na twarde słowa Jezusa i wykorzystuje je, jako argument do porzucenia Jego towarzystwa, aby ruszyć do własnych interesów. Niewątpliwie, źle na tym wyjdą.
Ks. Lucjan Bielas |
Wolność w niewoli (Mt 16, 13-20)
Świat nieustannie się zmienia. Dynamika tych przemian jest duża i praktycznie przez jednostkę nie do ogarnięcia. W tym szalonym tempie przemian, zadziwiające jest to, że choć nigdy nie było tak łatwego dostępu do wiedzy, to jej poziom w przeciętnych głowach wydaje się niższy. W zasadniczy sposób rzutuje to na samoświadomość człowieka. Biegając za dobrami tego świata, pragnąc jak najwięcej i jak najszybciej - mieć, traci świadomość swojego - być. Uwikłany w doczesności zapomniał o wieczności. Sam ze swej natury nie będąc wiecznym, zapomniał o Wiecznym, a na dodatek w swej pysze, chce jeszcze decydować o tym, co jest dobre, a co złe.
Jest to wszystko pozbawione logiki, ale obecne na wszystkich poziomach naszej ludzkiej społeczności. Doszło do dziejowego paradoksu - mieszkańcy ziemi nigdy nie dysponowali tak rozwiniętymi technologiami i nigdy nie byli tak niedorozwinięci. Nigdy w dziejach świata człowiek nie czuł się tak wolny i silny, a przecież nigdy nie był tak uzależniony i kontrolowany. Postrzegamy to zjawisko zarówno w skali globalnej, jak i w przestrzeni najbardziej prywatnej, w którą udało się wprowadzić kamery i mikrofony i to na nigdy do tej pory niespotykaną skalę. Doszło do tego, że nie opuszczamy naszych domów, aby nie zabierać ze sobą odpowiednich urządzeń w przekonaniu o naszej wolności i odpowiedzialności. W sieci zostawiamy niezatarty ślad naszej aktywności, jednocześnie dając klucz do manipulacji naszą wolnością, ponosząc wszystkie możliwe koszty. Systemy zarządzania ogromnymi bazami danych dają możliwości zdobywania niemal nieogarnionej ilości informacji i gigantycznych możliwości inwigilacji i sterowania człowiekiem przez człowieka. Wątpiącym w prawdziwość tego wywodu, wystarczy wskazać tak właśnie działający świat reklam. W tej walce o dominację Bóg jest dla wielu tylko przeszkodą. Jest przeszkodą zarówno dla tych, którzy próbują zająć Jego miejsce i rządzić światem, jak i dla tych zarządzanych, którym Jego obecność psuje komfort niewolnictwa.
Czy w takim świecie słowa dzisiejszej Ewangelii mają jeszcze jakieś znaczenie?
Mimo wszystko, tak jak wtedy od uczniów, tak dzisiaj od nas Jezus domaga się odpowiedzi na pytanie: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? Zaraz za tym następuje kolejne pytanie, ściśle z pierwszym związane: A wy za kogo Mnie uważacie? Doskonale znał odpowiedzi, lecz te pytania i płynąca z nich refleksja jest potrzebna uczniom. Odpowiedzi Apostołów na pierwsze pytanie dały dramatyczny obraz skutków katechezy prowadzonej osobiście przez Jezusa. Praktycznie żadna odpowiedź nie była prawdziwa. Nauczyciel był doskonały, problem więc tkwił w tych, którzy Go słuchali.
Poprawną odpowiedź udzielił Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Jezus natychmiast wyjaśnił, że nie była ona tylko jego dziełem, lecz owocem współpracy z Ojcem Niebieskim. Zasługą Piotra było to, że taką współpracą podjął. Tylko w takiej współpracy człowiek może rozpoznać w Jezusie Boga i dawcę prawdziwej wolności, czyli Mesjasza.
Znamienne jest to, że Jezus porównał Piotra do opoki, na której zbuduje swój Kościół, czyli prawdziwą przestrzeń wolności w nieustannie zniewalanym świecie. Pamiętamy doskonale, kiedy to zmartwychwstały Jezus, przez miłość utwierdził w Piotrze skałę, która powstała przez wiarę.
Ciągle nam brzmią w uszach pytania, jakie postawił Piotrowi: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej niż ci? I odpowiedź Piotra: - Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham.
Z taką wiarą i taką miłością Piotr mógł wyruszyć do głoszenia Ewangelii, do zawiązywania i do rozwiązywania wypełniając misję powierzoną przez Pana misję tworzenia na zniewolonym świecie, przestrzeni prawdziwej wolności: I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Z woli Chrystusa, przez swą odpowiedź, stał się Piotr, a potem jego następcy znakiem i strażnikiem porządku, który swoją najwyższą gwarancję bezpieczeństwa ma w niebie. Nikt, żaden człowiek i żadne mocarstwo nie jest w możności dać takiej gwarancji bezpieczeństwa. Zapewnienie Jezusa jest konkretne: zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą!
Ustanowione przez Jezusa, a sprawowane przez Kościół sakramenty święte, to słowa klucze do naszej codziennej wolności w wiecznym wymiarze. Nie można więc się dziwić, że współczesny świat tak nienawidzi Kościół Jezusa Chrystusa, tak nienawidzi papieża, tak nienawidzi sakramenty. Nie można się dziwić, że używa wszystkich sił do zniszczenia go z zewnątrz i do rozłożenia od wewnątrz.
Znamienne jest ostatnie zdanie dzisiejszej Ewangelii: Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Jakie ma ono znaczenie dla mnie dzisiaj?
Świat jest ciągle w stanie wojny, która ma przeróżne oblicza, przeróżne maski, przeróżne kolory i przeróżne symptomy. W takim świecie żyjemy. Kiedy Jezusowi zawierzymy, kiedy Go pokochamy i kiedy będziemy świadomymi członkami Jego Kościoła, będziemy wiedzieć, kiedy i jak o Nim mówić, a kiedy milczeć. A przede wszystkim będziemy wolni!
Ks. Lucjan Bielas
|
Arogancki Jezus (Mt 15, 21-28)
Okolice Tyru i Sydonu były w dużej części zamieszkiwane przez pogan, potomków ludu kananejskiego. Między nimi a Izraelitami panowała odwieczna i to bardzo głęboka niezgoda. Tak jak to czasem w „ludzkiej geografii” bywa, fizycznie byli blisko siebie, sercami jednak bardzo daleko. Spotkanie Jezusa z kobietą kananejską ma więc swój niezwykły wymiar. W wypowiedzianych przez nią słowach: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha, kryje się bardzo ważna informacja. Doświadczenie dramatu córki jest u niej tak wielkie, że prosząc Jezusa o litość, pokonuje niechęć do największego wroga Kananejczyków, jakim był Dawid. Pokonuje niechęć Kananejki do Żyda.
Znamienna jest reakcja uczniów Jezusa, którzy proszą Go nie o uzdrowienie córki tej kobiety, ale o oddalenie jej. Nie tylko, nie pokonali w sobie dziedziczonej niechęci, ale w ogóle jej nie widzą. Mistrz, słowami: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela, jakby wpisywał się w te ludzkie uprzedzenia swojego otoczenia.
Tymczasem kobieta okazała się upartą i posunęła się jeszcze dalej. Upadając do nóg Jezusa, czyli uznając w nim swojego pana, dalej prosiła o pomoc. To, co usłyszała, kłóci się z naszym obrazem Jezusa miłosiernego, choć zapewne dla osób towarzyszących Jezusowi, było to normalne: - Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom. Choć to porównanie człowieka do psa w tamtej kulturze języka nie brzmiało tak ostro, jak w naszych uszach, to jednak przyjemne dla tej kobiety nie było.
Reakcja Kananejki, wygenerowana przez mistrzowskie podejście Chrystusa, jest kluczowa w całej ewangelicznej scenie. - Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów. Jezus wydobył z niej to, z czym ona przyszła, wydobył z niej wiarę, która okazała się nad wyraz skuteczna. Wtedy Jezus jej odpowiedział: "O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!" Od tej chwili jej córka była zdrowa. Jakim szokiem musiały być te słowa i ta bardzo dobra ocena, jaką otrzymała Kananejka, poganka, dla żydowskiego otoczenia Jezusa, które ledwie otrzymywało noty dostateczne. Nic więc dziwnego, że ta lekcja tak im głęboko zapadła w serca.
Ponad ludzkimi barierami, przeszedł kochający Jezus, ponad ludzkimi barierami, przeszła wierząca, bezimienna Kananejka. I dzięki temu cud mógł zaistnieć. Dziś pośród nas uwikłanych w różne ludzkie uprzedzenia, społeczne, polityczne, sąsiedzkie, rodzinne, Jezus chce stanąć i powiedzieć: wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz. To od nas i tylko od nas zależy czy to usłyszymy!
Ks. Lucjan Bielas |
Sosnowiecka Pielgrzymka na Jasną Górę :
W niedzielę 09. sierpnia, rozpoczyna się Sosnowiecka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę z Olkusza. Uczestniczą tylko Kapłani pod przewodnictwem J.E. ks. bpa Ordynariusza Grzegorza Kaszaka. Termin zgłaszania się księży do tej pielgrzymki mija w niedzielę 02.08.
Plan Pielgrzymki:
Msze św. będą transmitowane on-line na stronie : www.pielgrzymka.sosnowiec.pl i pielgrzymkowym Facebooku.
- 09.08. o godz. 8.30 Msza św. na rozpoczęcie, w Bazylice św. Andrzeja Ap. w Olkuszu pod przewodnictwem J.E. ks. bpa Piotra Skuchy.
- 09.08. o godz. 17.00 Msza św. w Bazylice św. Andrzeja Ap. w Olkuszu i Apel pielgrzymkowy przygotowany przez Zespół Te Deum.
- 10.08. o godz. godz. 17.00 Msza św. w Par. Najświętszego Zbawiciela w Przegini i Apel, przygotowany przez Grupę Błękitną.
- 11.08. o godz. 18.00 Msza św. w Par. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Olkuszu i Apel przygotowany przez Grupę Biało – Niebieską.
- 12.08. o godz. 18.00 Msza św. w Par. Miłosierdzia Bożego w Jaworznie - Borach i Apel przygotowany przez Grupę Złotą.
- 13.08. o godz. 14.00 Msza św. na Jasnej Górze w kaplicy Cudownego Obrazu.
- 13.08. o godz. 17.00 Msza św. w Par. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Wysokiej i Apel przygotowany przez Grupę Czerwoną.
Zapraszamy Pielgrzymów i Kapłanów do udziału w tych nabożeństwach. Intencje składane przez pielgrzymów uczestniczących duchowo, będą polecane w czasie Mszy świętych i codziennych nabożeństw (Różaniec, „Koronka” do Bożego Miłosierdzia).
Intencje można składać wysyłając SMS na nr : 571 927 837, mail :
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
lub poprzez księży Przewodników.
Różaniec i „Koronka” do Bożego Miłosierdzia będą transmitowane przez pielgrzymkowego Facebooka. Pielgrzym Duchowy powinien się zapisać : (imię i nazwisko) u przewodnika swojej grupy pielgrzymkowej, aby otrzymać Przewodnik Pielgrzyma, gdzie są umieszczone codzienne modlitwy i konferencje. |
Cud, który się nigdy nie skończy (Mt 14, 13-21)
Śmierć Jana Chrzciciela poruszyła wszystkich. Wtedy Jezus oddalił się na pustkowie. Zapewne potrzebował samotności. Dla Niego zaczyna się nowy etap. Do tej pory w tym niesamowitym duecie misyjnym, z Janem wzywali ludzi pogubionych w życiu, do zmiany myślenia, do odejścia od grzechu, do przemiany serc. Dawali im to, czego instytucja świątyni dać nie mogła – słowo Boże. Jan, nim swoją misję potwierdził męczeńską śmiercią, tych, którzy z nim byli, przekierowywał na Jezusa, na Mesjasza, którego on jedynie poprzedzał i wskazywał. Nie można się więc dziwić tym nieprzeliczonym tłumom, które podążyły za Jezusem na pustkowie, tym bardziej że Jego słowo, nie tylko porządkowało ludzkie życie, ale i uzdrawiało chorych.
A gdy nastał wieczór, ludzie trwali przy Nim, zapomniawszy o tym, co przyziemne, choć bardzo ważne, o posiłku. Na interwencję uczniów, reakcja Jezusa jest znakomita, odpowiada: wy dajcie im jeść. Musiało to zabrzmieć, jakby domagał się od nich rzeczy niemożliwej. Przynieśli Mu to, co mieli, a więc pięć chlebów i dwie ryby. Ludziom, zamiast się rozejść, kazał usiąść. Jakże musiał być dotknięty szatan, kiedy nie z kamieni, ale z tego, co człowiek Mu dał, rozmnażał chleb i ryby (por. Mt 4,3). Wszechmoc Boga i dzielenie się między sobą tym, co jest rzeczywistą potrzebą, a nie zachcianką, czy też zbytkiem, w połączeniu ze sobą, dało szokujący efekt. Dla jego lepszego odczytania i zapamiętania, Jezus kazał pozbierać ułomki. Liczby mówią tu same za siebie: pięć chlebów i dwie ryby; z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków; Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Można dodać, że ci skorzystali, którzy wytrwali we wspólnocie, a nie poszli na własną rękę szukać rozwiązań.
Ten cud rozmnożenia szeroko pojętego chleba, nigdy się nie skończył. Trwa nadal i trwać będzie do końca świata. Jezus jest bowiem z nami. Jest nieustannie gotowy, aby przyjąć od nas odrobinę chleba, pobłogosławić, połamać i oddać w nasze ręce, abyśmy dalej łamali i dawali innym. Tak jest w Eucharystii, tak jest i w życiu.
Czy umiem to zobaczyć?
Czy rozumiem, na czym polega moja współpraca z Nim?
Czy jestem Jezusowi za to wdzięczny?
Ks. Lucjan Bielas
|
Jak być katolikiem w tej dzisiejszej „cyrkowni”? (Mt 13,44-52)
Wielu z nas stawia sobie to pytanie w czasie swoistego rodzaju degrengolady życia religijnego i moralnego na wszystkich płaszczyznach zarówno struktur kościelnych, jak i państwowych. Wydaje się, że dzisiejsza Ewangelia o ukrytym skarbie i drogocennej perle, znakomicie nadaje się do refleksji nad najcenniejszymi wartościami w naszej wierze, dla których trzeba poświęcić wszystko. Wyznaczenie tych wartości jest niezbędne, aby zachować swoją tożsamość katolika.
Darem Pana Boga i Jego światłem w tym rozważaniu są dla mnie osobiście dwie postacie. Pierwsza z nich to papież senior Benedykt XVI, a druga to szef Kongregacji do spraw kultu, kard. Robert Sarah.
Mamy dwa pewniki dotyczące Kościoła. Po pierwsze jest zbudowany przez Chrystusa na skale, jaką jest Piotr: a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,18). Po drugie wchodzimy w bardzo głęboki kryzys Kościoła. Jednym z wielu jego symptomów jest brak powołań kapłańskich. Bóg sam powołuje pracowników do swojej winnicy, a nam pozostaje modlitwa. Skoro ich nie ma, to znak nie tylko naszej słabej modlitwy, ale i tego, że winnica zostanie zapewne mocno zredukowana.
Nie zamierzam jej opuszczać tak jak Marcin Luter i inni dzielni reformatorzy. Choćbym wszystko stracił, chcę zachować prawdziwy skarb i drogocenną perłę, czyli - Jezusa!
- Jest On przede wszystkim w Eucharystii, którą sam ustanowił. Ta forma kultu, choćby w niewielkiej wspólnocie przetrwa do końca końców. Jego śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, będzie nieustannie uobecniana, a On, pod postaciami chleba i wina, będzie nieustanie karmił tych, którzy Mu uwierzyli.
- Jest On obecny w swoim słowie w Piśmie Świętym. Ma ono swój kulminacyjny punkt w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, uobecnionych w Wieczerniku i w Eucharystii. Rozrywanie tych rzeczywistości jest błędem Lutra i wielu innych. Według Benedykta XVI jest to jedna z głównych przyczyn dramatu Kościoła i upadku kapłaństwa.
- Jest On obecny w sakramentach, które ustanowił, a które swoje centrum mają w Eucharystii. Szczególne miejsce przypada kapłaństwu i małżeństwu. Kapłan jest jeden - Jezus Chrystus. Jest On jednocześnie najdoskonalszą Ofiarą. To On działa i działać będzie przez powołanych mężczyzn, którzy tak jak On całkowicie oddają siebie Bogu i tym, do których On ich posyła - celibat.
W małżeństwie sakramentalnym jest Jezus zwornikiem ludzkiej miłości między mężczyzną i kobietą. W tym trójkącie ustanowionym przez Boga, jest przestrzeń na pełne dawanie i przyjmowanie siebie nawzajem. W tej wymianie najwięcej daje sam Bóg. W tym trójkącie, jest miejsce na poczęcie i wychowanie człowieka i na pełny rozwój mężczyzny i kobiety.
- Jest On obecny w nauczaniu Kościoła. Teraz dopiero rozumiem jak bardzo ważna była decyzja papieża Benedykta XVI o abdykacji. Będąc w cieniu, pokazuje mi, ten znakomity teolog, jak zachować się w czasach kiedy wszystko jest negowane, kiedy media po swojemu manipulują nauką Kościoła, teolodzy są słabi, a Papież w swych wypowiedziach mało precyzyjny. Posłuszeństwo Papieża Seniora i jego światła obecność to fantastyczny znak dla nas wszystkich. Lepiej znosić dyskomfort nie najszczęśliwszych rozporządzeń, niż w imię lepszych rozwiązań rozbijać jedność. Lepiej też czytać i rozważać Katechizm, niż bazować wyłącznie na medialnych doniesieniach.
- Jest On obecny we wspólnocie tych, którzy Mu uwierzyli i są gotowi na męczeństwo. Podkreślał to zarówno św. Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI. Chrystus daje siebie cały i trzeba być gotowym oddać Mu wszystko - siebie. To nabiera sensu w Jego zmartwychwstaniu, w którym męczennicy mają swój zagwarantowany udział.
- Jest On obecny w bliźnich, którzy nas potrzebują, a nawet w naszych nieprzyjaciołach. Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili (Mt 25,40). Niezależnie więc od tego, co będzie się dalej działo ze strukturą Kościoła, z jego majątkami, z jego liczebnością, niezależnie od tego, jak szybko rozpadnie się nasza cywilizacja, w Jezusie mamy poczucie bezpieczeństwa teraz i na zawsze.
Ks. Lucjan Bielas |
Ojciec łopatą zabił!
(Mt 13,24-43)
Dawno temu opowiadano pewien dowcip. Spotkało się dwóch kolegów. Jeden z nich miał bardzo spuchniętą twarz. Drugi, widząc spektakularną dolegliwość, zapytał: - Przyjacielu, co ci się stało? W odpowiedzi usłyszał, ledwie przez opuchnięte wargi wyszeptane słowo: - psz…, pszcz..., pszczoła. Użądliła? - Padło kolejne, pełne troski pytanie. Opuchnięty, z nieco większą energią odparł: - nie, nie, nie zdążyła. Ojciec łopatą zabił!
Od lat, kiedy czytam ewangeliczną przypowieść o ziarnie i kąkolu, niemal z automatu przypomina mi się ten przytoczony dowcip, który ma w sobie niebagatelną życiową mądrość. Wydaje się ona oczywista, ale w praktyce, jak na to wskazują choćby ostatnie Polaków spory, jest trudno osiągalną cnotą. Może więc warto, pewnie kolejny raz w naszym życiu stanąć przed polem, na którym jest posiana nie tylko pszenica, ale też i kąkol. Sprawa bowiem, jest głębsza.
Siewców jest dwóch – Syn Człowieczy, siewca pszenicy i szatan, siewca kąkolu. I są jakby dwie płaszczyzny pól, które możemy zobaczyć przez cały ewangeliczny kontekst. Jedną stanowią nasze serca. To na nie pada zarówno słowo Jezusa, jak i szatański posiew. I to od nas zależy, co będzie wzrastało, pszenica, czy kąkol. Wystarczy niewielkie ziarenko, aby Bożą mocą przemieniło całego człowieka. Znakomicie rozumiał to autor Ewangelii św. Mateusz, który pozwolił, aby słowo Jezusa z celnika przemieniło go w Apostoła.
Moc Bożego słowa nie odbiera jednak człowiekowi wolności, i tak w sercu, i przez serce, może on stać się kąkolem.
Czas wejść na drugą płaszczyznę ewangelicznych pól. Na nich pospołu rośnie pszenica i kąkol, czyli ludzie dobrzy i źli. I jest pokusa radykalnych rozwiązań typu - „ojciec łopatą zabił”. Jezus przed takim zachowaniem przestrzega. Po pierwsze, cel nie uświęca środków i można przez głupi radykalizm być przyczyną jeszcze większego zła. Po drugie, na tym polu, ciągle, ale nie bez końca, zmiany są możliwe, człowiek może się zmienić i tylko Bóg ma w nie wgląd. Jemu więc, i tylko Jemu na końcu końców jest zarezerwowany sąd. Nam od tego wara.
Nie można nie docenić szatana. To wyrafinowane i inteligentne zło, przez wieki, od kuszenia na pustyni, ogłasza światu, że kąkolem, który trzeba wyrwać, jest – Jezus. Dziś ten krzyk mocno się nasilił, a posłuch jest wielki.
Pytanie: co ja mogę zrobić?
Odłożyć „łopatę” i przede wszystkim zadbać o swoje serce. Niech wyrośnie w nim pszenica. A potem jak chleb dawać siebie innym, czyli zło, dobrem zwyciężać.
ks. Lucjan Bielas |
Słowo – ziarno (Mt 13,1-23)
Jezus porównał Słowo Boże do ziarna. Jest to porównanie proste i prawdziwe. Jedno i drugie pochodzi od Boga, ma ukrytą moc i jest tajemnicą. Przede wszystkim zaś, jedno i drugie służy życiu: ziarno - doczesnemu, słowo Boga - wiecznemu.
Bóg sprawiedliwie rzuca ziarno i słowo. Plon zależy od ziemi – od człowieka. Jest on mocno zróżnicowany i to z różnych powodów, nieraz ze swej natury, nieraz z braku wysiłku uprawy. Jakże ostrożny musi być człowiek z oceną owej uprawy u innych, bardziej zaś krytyczny u siebie. Nie jesteśmy jedno polowym gospodarstwem. Kiedy się bliżej sami sobie przyjrzymy, możemy wyodrębnić we własnym sumieniu, własnym sercu, pola kamieniste, nieraz tak twarde, jak droga. Słowo Boga nie ma tu wielkich możliwości, a szatan grasuje w najlepsze. Są też w nas pola, na których przyjmujemy ochoczo słowo Boga, ale bardzo naskórkowo, bardziej tradycyjnie, bez zakorzenienia. A są też i takie pola, które na słowo Boga reagują bardziej przyjaźnie. Nieraz nawet chwalimy się, jaką mamy tu piękną uprawę.
I to wszystko mieści się w jednej osobie. Jakże trzeba nad tym osobistym gospodarstwem bacznie czuwać i z jaką odpowiedzialnością różne pola, różnie uprawiać. Pól zapuszczonych w naszej duszy przed Bogiem nie ukryjemy. Udawanie przed samym sobą, że ich nie ma, też nic nie zmieni.
Do czego prowadzi ta praca nad własnym gospodarstwem?
Pola zapuszczone to zwykle te, które są związane z przyjemnościami, z których trudno zrezygnować lub przynoszą materialny dochód, jak np. droga. Nie wpuszczamy tu słowa Bożego, ponieważ przekopanie pola lub zaoranie drogi, wprowadziłoby zmiany, których teraz nie chcemy. To właśnie do właścicieli takich pól mówi Jezus, posługując się słowami Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. To od nas więc zależy gdzie i na co stwardniejemy.
Dla tych zaś, którzy zdobędą się odwagę uprawy wszystkich pól w swoim osobistym gospodarstwie, Jezus ma konkretną ofertę: Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Ta pozorna niesprawiedliwość ma swoje rozwiązanie tylko w jednym przypadku, a mianowicie kiedy jako prawdziwe wartości potraktujemy plony z pola obsianego słowem Bożym, one nigdy nie przeminą, bo Bóg będzie o nie się troszczył. To zaś, co jest materialnym zyskiem człowieka w przełomowym momencie ludzkiego życia, a każdy takie musi przeżyć, zaczyna się od niego oddalać w nicość.
Nie pozwólmy na to, by słowo Boga w nas się zmarnowało. Jest to słowo życia!
Ks. Lucjan Bielas |
Po co mi jeszcze jarzmo Chrystusa?
(Mt 11,25-30)
Przecież mam w życiu dość problemów. Tego, co potrzebuję, to poczucia bezpieczeństwa. Tymczasem zagrożeń jest sporo. Są wokół nas i w nas, jedne rzeczywiste inne wymyślone. Składają się na nie nasze relacje, finanse, choroby, praca, różne wypadki i tzw. przypadki. Niewątpliwie na szczycie piramidy źródeł naszych niepokojów, plasują się grzechy, często ukryte, wypychane ze świadomości, a szczególnie te nie wyznane, dla normalnego człowieka myślącego poważnie o wieczności, stanowią najpoważniejszy kłopot. Wszystko to sprawia, że bywają dni kiedy czujemy się na skraju naszej ludzkiej wytrzymałości, a ocierając się o stany depresyjne, rozpaczliwie oczekujemy pomocy.
Dziś Jezus do każdego z nas, kieruje słowa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Mają one wymiar absolutnie ponadczasowy. Wypowiedziane w palestyńskiej rzeczywistości 2000 lat temu, nigdy nie stracą swej aktualności. Jezus niezmiernie jasno zaznaczył to, mówiąc o swej boskiej, a więc ponadczasowej relacji z Niebieskim Ojcem: Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.
Syn Boży przyszedł do wszystkich ludzi potrzebujących, a innych przecież nie ma, z jasnym przesłaniem: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.
Z tego tekstu wyłania się kluczowe pytanie: co to jest „jarzmo Chrystusa”, które przez nas wzięte, nada naszej ludzkiej biedzie właściwy sens?
Odpowiedź znajdziemy wtedy, kiedy popatrzymy na to, z perspektywy samego Chrystusa. Będąc prawdziwym Bogiem, przyjął na siebie prawdziwe człowieczeństwo. Dla Boga bycie człowiekiem, z miłości do człowieka, jest słodkim jarzmem. Dziś Jezus zaprasza mnie do swojego jarzma - do bycia człowiekiem tak jak On jest człowiekiem, pełnym Miłości.
Jak brać to jarzmo?
Dla mnie mistrzynią jest Najświętsza Maryja Panna. Bóg przychodzi do Niej z konkretną propozycją współpracy. Ona przyjmuje ją z postawą służebnicy Boga. Przyjmuje jarzmo Boga, który przyjął człowieczeństwo, przyjmuje Jezusa. Ta postawa – daj siebie Bogu, a otrzymasz Jezusa - jest kluczowa. Z Jezusem wszystkie nasze utrudzenia, problemy, dramaty, choroby, najgorsze upadki, są do przezwyciężenia, a problemy przekuwają się na szanse. Wydaje się to oczywiste, choć praktyka uczy, że dla wielu to oczywiste nie jest.
Ks. Lucjan Bielas |
|
|